wtorek, 12 stycznia 2016

Prolog.

(Angela)

- Kiedy wylatujesz do Nowego Jorku? - zapytała Ashley.
- Dzień po moich urodzinach - odpowiedziałam wzruszając zwyczajnie ramionami.
Siedziałam ze swoją najlepszą przyjaciółką w kawiarence w centrum Seattle i piłam swoją ulubioną kawę. Dziś były moje dziewiętnaste urodziny, a jutro wyjeżdżałam ze swojego rodzinnego miasta, by zacząć nowe życie studiując na Brooklyn College.
- Przecież to już jutro - zdziwiła się Ashley.
- Właśnie.
- Jesteś pewna, że chcesz to zrobić? Przecież możesz dwa semestry być w Seattle, a później na pewno dostaniesz się do Stanford.
Ashley, w przeciwieństwie do mnie była dziewczyną aż nazbyt rodzinną, dlatego zdecydowała się na studia w naszym mieście nie chcąc opuszczać swojego domu.
- Nie rozumiesz. Ja chcę stąd uciec. Zacząć życie od nowa.
- Chcesz zostawić rodzinę?
- Rodzice szanują moją decyzję o wyjeździe. Zresztą tak będzie lepiej.
- A co z Kai'em?
- Zrywam z nim. Związek na odległość nie przetrwa.
- Mówisz to tak obojętnie... Czy ty go w ogóle kochasz? - naskoczyła na mnie przyjaciółka. Ashley od zawsze lubiła mojego chłopaka, więc byłam pewna, że zaraz po rozstaniu, będzie pocieszać Kai'a.
- Są związki bez miłości i miłość bez związku - powiedziałam i upiłam łyka kawy.
Byłam zepsuta. Miałam wielu chłopaków, ale od tamtego razu z każdym kolejnym związkiem kończyłam go, zanim mogłam poczuć te głupie motyle w brzuchu. Przypomniał mi się pewien cytat z jednego z moich ulubionych seriali: 'Byłem kiedyś zakochany. To bolesne, bezcelowe i przereklamowane.' [1] To ja. Dawno temu przyrzekłam sobie, że nigdy więcej już tak nie zrobię i trzymam się tego.
- Mam nadzieję, że będziesz szczęśliwa w Nowym Jorku - powiedziała Ashley, kiedy podwiozłam ją pod dom.
- Będę.
- Szkoda tylko, że mnie zostawiasz.
- Przestań, będziemy w kontakcie, będziesz mnie odwiedzać w Nowym Jorku.
- Będę tęsknić.
- Ja też.
Przytuliłyśmy się z Ashley, a później blondynka wyszła z samochodu. Pojechałam do domu dokończyć pakowanie i spędzić ostatni wieczór z moimi rodzicami i bratem.

Następnego dnia, kiedy siedziałam w samolocie do Nowego Jorku cieszyłam się, że rozpoczynam nowe życie i to ja będę o sobie decydować. Nareszcie wyjeżdżam stąd i uwolnię się od tych wszystkich kretynów, którzy tylko udawali moich przyjaciół, a nawet nimi nie byli.
Moim marzeniem było studiowanie na Stanford University, jednak zabrakło mi kilku punktów żeby się tam dostać. Postanowiłam iść na Brooklyn College, a jeśli moje wyniki będą bardzo dobre, po dwóch semestrach będę mogła przenieść się do szkoły moich marzeń.
Głos w samolocie oznajmił, że lot startuje za pięć minut. Wyjęłam z kieszeni bluzy mojego iPoda i włączyłam najnowszy album Kings of Leon.
Słuchałam 'Rock City', kiedy samolot wzbił się w powietrze. Za pięć godzin miałam znaleźć się w Nowym Jorku i nigdy nie pomyślałabym, jak bardzo zmieni się moje życie. Nigdy nie przypuszczałabym, że stracę nad wszystkim kontrolę i się zakocham... w dodatku w chłopaku o zabójczo pięknych zielonych oczach, którego za wszelką cenę chciałam nienawidzić a nie darzyć tak głębokim niekończącym się uczuciem.


[1] Damon Salvatore, „Pamiętniki Wampirów”

________________

Jest i prolog! Mam nadzieję, że początek historii Wam się podoba i będziecie czytać dalej,
Do piątku!
pamiętaj, czytasz = komentujesz (:
#wdbhgHSff

4 komentarze:

  1. Rozdział napisany świetnie jak zwykle! Już nie mogę się doczekać jak to się potoczy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne juz nie moge sie doczekac pierwszego rozdzialu :-*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń