W
piątek wieczorem postanowiłam pojechać na zakupy. Właściwie
byłam tylko w sklepie Vansa i Adidasa, a później wylądowałam w
olbrzymiej księgarni w samym centrum galerii handlowej.
Jeśli
każdy człowiek ma swój ulubiony zapach, który go relaksuje i
odpręża, to dla mnie jest to zapach nowych książek. Uwielbiałam
czytać, wcielać się w losy bohaterów, to była dla mnie chwila, w
której przenosiłam się do innego świata, gdzie byłam zupełnie
inną osobą. Kupowałam wiele książek, ponieważ nigdy nie
chciałam rozstawać się z żadną przeczytaną historią. Szelest
świeżych kartek i intensywny zapach papieru był dla mnie tak
pobudzający, jak dla innych kawa.
Stałam
w dziale romansów trzymając w dłoniach dwie książki.
Zastanawiałam się pomiędzy 'Love Rosie' a 'Ps. Kocham Cię'. Opisy
z obu stron były ciekawe, a ja nie mogłam się zdecydować, którą
wybrać.
-
Osobiście nie polecam żadnej. Chyba, że chcesz
płakać.
Podskoczyłam
przestraszona, gdy tylko usłyszałam znajomy głos. Oczywiście, że
wychodząc z akademika musiałam wpaść na Harry'ego. Odwróciłam
się twarzą do chłopaka, który przyglądał mi się uważnie z
szerokim uśmiechem na twarzy. I dosłownie mogłam umrzeć, ponieważ
tym samym pokazywał swoje urocze dołeczki w policzkach, a ja
czułam, jak moje nogi miękną.
-
Co każe ci myśleć, że posłucham twojej opinii? - zapytałam
przypominając sobie o czymś takim, jak język.
-
Zaufaj mi.
Przewróciłam
oczami i spojrzawszy ponownie na książki, odłożyłam 'Ps. Kocham
Cię'.
- Lubię
takie historie, więc nie przekonasz mnie - powiedziałam, gdy
zobaczyłam załamaną twarz Harry'ego, gdy zdał sobie sprawę, że
go nie posłuchałam.
-
Chcesz przeczytać najlepszą książkę?
-
Poleconą przez ciebie?
-
Czytają ją miliony, więc musi być genialna - wyjaśnił
chłopak.
Wzruszyłam
tylko ramionami, bo w sumie czemu nie dowiedzieć się, co czyta
Harry. Brunet złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę działu
z powieściami kryminalnymi, detektywistycznymi.
-
Jeśli proponujesz mi Agatę Christie, to już czytałam
wszystkie.
- Nie to
- odpowiedział mi, po czym zaczął przeszukiwać półkę z
autorami na literę C.
Przyglądałam
się Harry'emu i byłam zauroczona sposobem w jaki marszczył brwi
chcąc się skupić na poszukiwaniu odpowiedniej książki. Chwilę
później kąciki jego ust uniosły się ku górze, a chłopak wziął
jedną z wielu książek i podał mi ją. Spojrzałam na tytuł,
'Obiecaj mi' Harlana Cobena. Słyszałam o tym autorze, ale nigdy nie
czytałam jego powieści. Przeczytałam opis z tyłu, który nie
mówił za wiele, przez co zaciekawił mnie do zagłębienia się w
lekturę. Przez chwilę prowadziłam ze sobą wewnętrzną walkę,
czy pozwolić Harry'emu mieć satysfakcję, że mnie do tego
przekonał czy po prostu odpuścić sobie przeczytanie prawdopodobnie
genialnej książki.
-
Więc? - zapytał chłopak i spojrzał mi prosto w oczy. Jestem
pewna, że gdyby chciał, w taki sposób, mógłby wyczytać ze mnie
każdy najdrobniejszy szczegół.
-
Wygrałeś - powiedziałam i przeszłam w stronę kas.
Czułam,
że Harry idzie za mną, ale starałam się to zignorować. Nie
wiedziałam, czemu, ale wszystko we mnie wołało żeby go
nienawidzić. To znaczy nie wszystko, ponieważ druga połowa mnie
chciała się z nim umówić, ale jednak. Zaczęłam się zastanawiać
czy to nie podchodzi pod rozdwojenie jaźni, ale sprzedawca wyrwał
mnie z zamyśleń prosząc o wpisanie PIN-u mojej karty. Zrobiłam
to, o co mnie poprosił i po tym, jak zapakował moje książki do
papierowej torby i wręczył kartę i rachunek, wyszłam ze sklepu.
-
Dasz się zaprosić na kawę? - usłyszałam głos po swojej prawej.
Oczywiście,
że Harry był tam cały czas ze mną, a ja go świadomie
ignorowałam. Uderzyłam się mentalnie w twarz, a następnie
przeniosłam wzrok na bruneta. Właściwie moja szyja była
maksymalnie wyciągnięta, ponieważ byłam przy nim taka mała. Jego
dołeczek zaważył o wszystkim i kim mogłabym być, żeby się nie
zgodzić.
-
Z przyjemnością.
Wspólnie
zeszliśmy piętro niżej i zatrzymaliśmy się w Starbucksie. Harry
zapytał się co chcę i po tym jak poszedł złożyć zamówienie,
ja zajęłam miejsce przy stoliku. Usiadłam i czekając aż chłopak
przyjdzie zaczęłam bawić się swoim telefonem. Miałam wiadomość
od Jade pytającą się, czy dołączę do niej później w bractwie,
ponieważ (znowu) jest impreza. Odpisałam jej, że zobaczę, bo
jestem na kawie z Harry'm. To był raczej zły pomysł żeby jej tak
odpisać, ponieważ dziewczyna zaczęła mnie obsypywać tysiącem
wiadomości, jako że ona uważała, że mnie i Harry'ego coś
przyciąga i jest między nami coś. Oczywiście za każdym razem
mówiłam jej, że nic nie ma (rozmawiałam z nim jakieś trzy razy,
więc tak), Jade tylko odpowiadałam, że jeśli nie teraz to wkrótce
coś się między nami wydarzy.
Nie
zdążyłam odpisać jej na żadną z miliona wiadomości, ponieważ
przyszedł Harry, dlatego schowałam telefon do kieszeni, a on
postawił kawy na stoliku i zajął miejsce naprzeciwko mnie. Wzięłam
w dłonie kubek ze swoją latte i czułam jak moje wiecznie zimne
ręce się ogrzewają. Przez chwilę przyglądałam się Harry'emu,
który pił swoją kawę. Jego długie kręcone brązowe włosy były
przytrzymywane przez okulary przeciwsłoneczne na czubku jego głowy.
Miał na sobie ciemnoszarą bluzę Calvina Kleina, a jego jak zawsze
czarne spodnie idealnie opinały jego długie chude nogi, którymi
dotykał mnie pod stołem. Kątem oka zauważyłam, że chłopak się
uśmiecha i również mi się przygląda, dlatego zaprzestałam tego
i napiłam się swojej kawy.
-
Jak możesz pić latte? Przecież to nawet nie jest kawa - zaśmiał
się Harry i spojrzał na mnie. Jego oczy od śmiechu były uroczo
zmrużone, a także ukazały mu się dołeczki i to było wszystko,
czego potrzebowałam do szczęścia. Wariuję, ok.
-
To jedyna kawa jaką jestem w stanie wypić - odpowiedziałam i
odstawiłam kubek na bok. - Kocham herbatę.
-
Więc czemu nie powiedziałaś?
-
Bo zaprosiłeś mnie na kawę! - w tym momencie oboje się
zaśmialiśmy i patrząc na siebie śmiejących się czułam jak w
moim brzuchu pojawiają się tysiące motyli. Naprawdę wariuję.
-
Skąd jesteś? - zapytał nagle Harry.
-
Harry, stalkowałeś moje Instagrama i Twittera, więc wiesz to.
-
Chciałem nawiązać rozmowę - chłopak zrobił skruszony wyraz
twarzy, jednak jego oczy wciąż się śmiały. Lubiłam jego
brytyjski akcent i sposób w jaki powoli wypowiadał każde słowo.
-
Jestem ze Seattle, a ty?
-
Przecież wiesz to od momentu, kiedy przyjęłaś moje zaproszenie na
Facebooku - odpowiedział Harry próbując mnie naśladować. O ile z
moim amerykańskim akcentem sobie poradził, nie nadążył z
szybkością. Zaśmiałam się, ponieważ to było urocze.
-
Stalkujesz mnie w internecie, to niepokojące. Kiedy zdobędziesz mój
numer zacznę się bać.
-
Właściwie to już go mam.
-
Co?
-
Poprosiłem Louisa żeby mi go dał. Chciałem do ciebie napisać,
ale spotkałem cię wcześniej - wyjaśnił spokojnie i napił się
łyka kawy.
-
Och, okej.
-
To źle?
-
Nie, po prostu mogłeś sam poprosić mnie o numer - powiedziałam
nieśmiało.
-
Niby kiedy? Po wtorkowej imprezie cię nie widziałem, a wtedy już
ze mną nie chciałaś rozmawiać.
-
Nie rozmawiałam z tobą, bo byłam pewna, że liczysz tylko na
pieprzenie, które miałeś zaliczyć - wyjaśniłam przypominając
sobie nieudane zaloty Harry'ego, kiedy próbował zaciągnąć mnie
do pokoju.
-
Swoją drogą, wolałbym pieprzyć ciebie niż... dobra, nawet nie
pamiętam jak miała na imię.
-
Jesteś próżny - zauważyłam.
-
A ty oschła.
-
Bo mówię ci prawdę. Zamierzasz całe cztery lata collegu spędzić
na pieprzeniu dziewczyn, mam rację?
-
I imprezowaniu.
-
Mówiłam.
-
Co?
-
Że jesteś próżny.
-
Proszę cię, powiedz mi, że zamierzasz w tym roku znaleźć tutaj
prawdziwą miłość, z którą skończysz przed ołtarzem i będziesz
miała gromadkę dzieci - wyraz twarzy Harry'ego był poważny i
przez chwilę patrzył na mnie tak, jakby wyobrażał sobie wszystko
to, co przed chwilą powiedział.
-
Nie.
-
Nie co?
-
Nie zamierzam się zakochać. Nie teraz - i jakby nigdy, dodałam w
myślach.
-
Widzisz? Jesteśmy w tym podobni, kochanie - powiedział, a ja
poczułam, jak mój żołądek ściska się na słowo, którym mnie
określił.
Przez
kolejne pół godziny nie rozmawialiśmy o niczym szczególnym. Przez
cały ten czas starałam się uważać i pokazywać, jak bardzo
interesuje mnie to, że Harry gra w piłkę nożną i będzie należał
do drużyny, ponieważ to nie było dla mnie. Jedyny sport jaki
lubiłam to siatkówka, ale niestety na Brooklyn College nie było
drużyny, więc mogłam jedynie oglądać mecze w telewizji niż
faktycznie sama grać.
Harry
opowiedział mi również o tym, jak wspólnie ze swoimi przyjaciółmi
postanowił wyjechać z Anglii i zacząć studia w Nowym Jorku. Z
Louisem, Niallem, Liamem i Zaynem przyjaźni się od czasu szkoły
średniej i to było cudowne, wiedzieć, że nawet jeśli mieszkali w
zupełnie innych miejscach, ich przyjaźń przetrwała, dzięki czemu
są teraz tutaj. Jego opowieść przypomniała mi o Ashley, z którą
nie rozmawiałam od poniedziałku. Moja przyjaciółka powiedziała
mi wtedy, że zadzwoni nazajutrz, ale nie odezwała się do tej pory,
więc skoro była aż tak zajęta, żeby napisać głupiego smsa nie
będę jej przeszkadzać.
W
momencie, w którym skończyliśmy naszą drugą kawę, w głośników
dobiegł komunikat, że za piętnaście minut cała galeria zostanie
zamknięta. Spojrzeliśmy się na siebie z Harry'm i zaczęliśmy się
śmiać. Spojrzałam na zegarek na swojej dłoni i rzeczywiście,
zbliżała się prawie dziesiąta, więc byłam zdziwiona, że minęło
aż tyle czasu.
-
Chyba się zasiedzieliśmy - powiedział Harry, gdy po uregulowaniu
rachunku opuściliśmy kawiarnię. Oczywiście nie obyło się bez
kłótni, kto płaci, ponieważ to nie była randka, ale i tak
skończyłam z nim płacącym za wszystko i byłam zła, że chłopak
wykorzystał jako broń przeciwko mnie swoje dołeczki.
-
Nawet nie wiem, kiedy ten czas minął.
-
Kiedy jesteś z właściwą osobą, nie zwracasz uwagi na czas -
powiedział nie patrząc na mnie i idąc przed siebie.
-
Gdybyśmy byli na randce to byłoby takie romantyczne - zaśmiałam
się.
-
Gdybym bawił się w randki, to okej.
-
Nie bawisz się?
-
Nie - powiedział i zatrzymał się, ponieważ wyszliśmy z centrum
handlowego. Na dworze było już ciemno i ochłodziło się. Krótkie
spodenki i T-shirt nie był w tym momencie dobry i żałowałam, że
nie wzięłam bluzy. - Jesteś samochodem?
-
Nie, mam tylko kawałek stąd do akademika.
-
Okej, odprowadzę cię.
Przystałam
na propozycję Harry'ego i ruszyliśmy w stronę kampusu. Nie
rozmawialiśmy, po prostu szliśmy i nie było nic w tym
niezręcznego. Podniosłam głowę i popatrzyłam w niebo. Wśród
ciemnej nicości jarzyły się jasne małe punkty gwiazd. Było tak
pięknie i cicho. W pewnym momencie przymknęłam powieki rozkoszując
się chwilą. Czułam jak delikatny podmuch wiatru owiał moją
twarz, a moje ręce i nogi pokryły się gęsią skórką. I chyba
nie ma nikogo głupszego ode mnie, ponieważ kto idzie przed siebie z
zamkniętymi oczami. W momencie, w którym potknęłam się o coś
wystającego z ziemi, prawie poleciałam do przodu. Od upadku
uchronił mnie Harry, który złapał mnie za ramię i przyciągnął
do siebie. Moja twarz znajdowała się dokładnie przed jego klatką
piersiową. Słyszałam miarowe bicie jego serca i nic nie mogłam
poradzić na to, że moje policzki zaczęły płonąć. Chcąc jakąś
wybrnąć z tej żenującej sytuacji zaczęłam się śmiać i wyrwać
się z uścisku Harry'ego.
-
Przepraszam - powiedziałam cicho, trzymając dłonie na jego
bicepsach. Nie miała odwagi spojrzeć na jego twarz, ponieważ
wiedziałam, że moja jest pokryta mocnym rumieńcem. Od kiedy się
kurwa rumienię?
Harry
westchnął cicho. Poczułam jak schyla głowę, a jego usta muskają
moje czoło. Jego usta były miękkie, a ja ponownie na krótką
chwilę zamknęłam oczy, ponieważ to było cudowne uczucie. Zanim
mogłam się tym właściwie nacieszyć, Harry ujął moją twarz w
obie dłonie i zmusił mnie żebym na niego spojrzała. Jego zielone
oczy paliły mnie na wylot i jarzyły się nieznanym mi emocjami,
które żyły w chłopaku.
-
Uważaj, okej? - powiedział swoim powolnym, ochrypłym głosem cały
czas patrząc w moje oczy. Miałam wrażenie, że czas się
zatrzymał, kiedy tak staliśmy, jednak po tym przypomniałam sobie,
że powinnam się odezwać. Pokiwałam tylko głową, ponieważ żadne
słowo nie mogło mi przejść przez gardło, a ja sama czułam się,
jakbym dopiero się obudziła.
-
Jesteś cała zimna.
-
To u mnie normalne - powiedziałam, jednak to nie powstrzymało
Harry'ego przed zdjęciem swojej bluzy. Chłopak pozostał w samej
czarnej koszulce, dzięki której widziałam jego tatuaże na rękach.
Pomimo moich protestów brunet wręczył mi ją, dzięki czemu po
ubraniu jej natychmiast zrobiło mi się ciepło. Bluza był miękka,
ale dużo na mnie za duża. Rękawy były za długie i sięgała mi
prawie do połowy uda, jednak tak, długo jak czułam cudowny zapach
perfum Harry'ego i było mi ciepło, mogłam to znosić.
-
Dziękuję - odpowiedziałam i spojrzałam w dół na swoje czarne
vansy.
-
Wracamy? - zapytał Harry i wyciągnął w moją stronę dłoń.
Zamrugałam kilkakrotnie zanim zrozumiałam o co chodzi. Uśmiechnęłam
się tylko i pozwoliłam chłopakowi złączyć nasze palce razem.
-
Wracamy.
-
Teraz będę miał pewność, że się nie przewrócisz.
Oboje
się zaśmialiśmy i kontynuowaliśmy powrót do akademika.
Spoglądałam na nasze splecione dłonie pomiędzy naszymi ciałami.
Moja była malutka w stosunku do jego dużej, jednak miałam dziwne
wrażenie, że pasuje idealnie, jak jeszcze do żadnej, przez którą
byłam trzymana. Spojrzałam na twarz Harry'ego oświetloną
delikatnym światłem latarni ulicznych. Prosty nos, pełne wiśniowe
usta i podbródek pokryty zaledwie jednodniowym zarostem sprawiał,
że wyglądał pociągająco. W pewnym momencie kąciki jego ust
uniosły się ku górze i chłopak pokazał swój dołeczek.
-
Gapisz się - zaśmiał się cicho.
-
Nie prawda - odpowiedziałam natychmiast i wpatrzyłam się w drogę
przede mną.
-
Prawda - powiedział tylko i delikatnie ścisnął moją dłoń i
zaczął rysować kciukiem kółka na wierzchu mojej dłoni.
-
Który jest twój pokój? - zapytał Harry, kiedy dwadzieścia minut
później wysiedliśmy na trzecim piętrze mojego akademika.
-
Sto dwadzieścia osiem.
Harry
nagle się zatrzymał, a jego oczy zrobiły się wielkie z
przerażenia. Zmarszczyłam brwi i zaczęłam się zastanawiać czy
powiedziałam coś złego lub cokolwiek.
-
Wszystko okej? - chłopak zamrugał kilkakrotnie,a ja jego twarz
powrócił ten pewny siebie uśmieszek.
-
Jasne, chodź - powiedział tylko i pociągnął mnie za sobą.
Chwilę
później znaleźliśmy się pod drzwiami mojego pokoju. Wyjęłam z
kieszeni klucze, a następnie bawiąc się nimi spojrzałam na
Harry'ego. Był spięty i coś musiało go dręczyć, ponieważ
patrzył się wgłąb korytarza unikając mojego wzroku.
-
Więc dzięki za odprowadzenie - powiedziałam, nie będąc pewną
czy dodać coś jeszcze.
-
Żaden problem. Było fajnie.
-
Taaaa. Do zobaczenia w poniedziałek na zajęciach?
-
Tak, do zobaczenia.
Harry
posłał mi uśmiech, który odwzajemniłam. Chłopak wręczył mi
moją torebkę z książkami, którą niósł całą drogę, a
następnie wyminął mnie i odszedł w kierunku wind. Włożyłam
klucz do zamka i już miałam go przekręcić, kiedy zostałam
pociągnięta za wolną rękę i wpadłam prosto w objęcia
Harry'ego.
-
Pieprzyć to.
-
Co?
Nie
otrzymałam odpowiedzi, ponieważ usta chłopaka złączyły się z
moimi, a ja zostałam popchnięta na ścianę obok drzwi. Początkowo
stałam osłupiała, ale zaraz oddałam pocałunek. Usta Harry'ego
były miękkie i to były najlepsze uczucie czuć je na swoich. W
momencie, kiedy brunet jedną ręką objął mnie w talii, a drugą
zatopił w moich włosach, moja jedna dłoń złapała tył jego
szyi, a druga zatrzymała się na umięśnionym bicepsie. Całowaliśmy
się jakby zależało od tego nasze życie i nawet nie przestawaliśmy
żeby zaczerpnąć oddechu. Poczułam jak zębami pociągnął
delikatnie moją dolną wargę, więc pozwoliłam mu złączyć nasze
języki razem, a następnie wplotłam palce w jego włosy. Harry
całował mnie z zapałem, a ja nie pozostawałam mu dłużna. Kiedy
pociągnęłam go za jego loki, chłopak jęknął i uśmiechnął
się przy moich ustach. Gdy w końcu się od siebie oderwaliśmy
głośno dyszeliśmy, a moja głowa bezwładnie opierała się o tors
Harry'ego, który wolną ręką podtrzymywał się ściany za mną.
Uśmiechnęłam się, ponieważ on tak dobrze całował i nawet jeśli
czułam się, jakbym przebiegła maraton chciałam więcej, a w moim
brzuchu było stado motyli.
Kiedy
oboje już się uspokoiliśmy Harry palcem wskazującym uniósł mój
podbródek zmuszając bym na niego spojrzała. Chłopak miał na
twarzy leniwy uśmiech, a mi dosłownie miękły kolana, ponieważ
wyglądał tak słodko. To znaczy, każdy z dołeczkami w policzkach
był dla mnie słodki, ale w tym momencie Harry, z idealnie zielonymi
oczami przebijał wszystko.
-
Co to było? - zapytałam nagle, ponieważ nie miałam pieprzonego
pojęcia, dlaczego chłopak mnie pocałował.
-
Musiałem dokończyć to, co przerwałaś na imprezie, kochanie.
Gdy
usta chłopaka ponownie musnęły moje poczułam, że się
zarumieniłam, dlatego spuściłam wzrok na swoje nogi.
-
Dobranoc - Harry pocałował mnie w czoło i po tym, jak mu
odpowiedziałam odszedł w kierunku windy, a ja otworzyłam drzwi.
W
pokoju było ciemno, więc na oślep wyszukałam włącznik by
zapalić światło nawet nie przejmując się, że obudzę tym moją
współlokatorkę. Podskoczyłam jak oparzona i krzyknęłam, kiedy
po tym, jak w pokoju zrobiło się jasno zobaczyłam stojącą
naprzeciwko Elizabeth. Dziewczyna wpatrywała się we mnie, a ja
byłam dosłownie przerażona, że stała w pociemku dosłownie przed
drzwiami wejściowymi.
-
Kurwa, Elizabeth! Przestraszyłaś mnie - powiedziałam jednocześnie
zsuwając ze swoich stóp trampki.
Podeszłam
do łóżka i położyłam na nim książki, portfel, telefon i
klucze. W momencie gdy sama miałam rzucić się na miękki materac
usłyszałam wymuszony kaszel rudej koleżanki. Przewróciłam
oczami, ponieważ wiedziałam, że dziewczyna chce mi coś
powiedzieć, nawet jeśli nie zamierzałam jej słuchać.
-
Uważaj na niego - powiedziała, a ja otworzyłam szeroko oczy nie
mając pojęcia do czego zmierza.
-
Co?
-
Uważaj na Harry'ego Styles'a.
-
Skąd wiesz z kim byłam? - nagle ogarnęła mnie złość, ponieważ
wtrącanie się w moje życie było czymś, co można pominąć, a ja
dosłownie nienawidziłam, gdy ktoś tak robił.
-
Widziałam was przed chwilą.
-
Czy ty nas kurwa podglądałaś?!
_______________
czytasz = komentujesz (: