piątek, 12 lutego 2016

Przepraszam :(

Jest mi bardzo przykro, ale rozdział się dzisiaj nie pojawi, za co Was bardzo przepraszam. Cały tydzień starałam się coś napisać, jednak nic mi nie wychodziło. Czegoś mi brakuje i nic nie poradzę na to, że nie jestem w stanie złożyć nawet jednego zdania. Postanowiłam, że zrobię sobie przerwę. W najbliższym czasie nie będę dodawać rozdziałów, ale to nie oznacza, że porzucam te fanfiction. Obiecuję, że wrócę tu, tylko potrzebuję trochę czasu. Mam nadzieję, że mnie rozumiecie i kiedy tu wrócę wciąż ze mną będziecie.
Do zobaczenia wkrótce...
Ilysm, Angela <3

piątek, 5 lutego 2016

Rozdział 4. Kochanie, będzie cię to obchodzić, wiem to.

- Czy ty nas kurwa podglądałaś?! - krzyknęłam, jak tylko usłyszałam, co powiedziała Elizabeth.
- Może - dziewczyna tylko wzruszyła ramionami, jakby to nic nie znaczyło.
- Masz niedojebanie mózgowe, serio.
Kipiąc ze złości wyminęłam Elizabeth przy okazji trącając ją ramieniem i przeszłam do łazienki, upewniając się, że trzasnęłam głośno drzwiami. Nie miałam siły na prysznic, więc zdecydowałam, że zrobię to rano, dlatego szybko się przebrałam, zmyłam makijaż, zrobiłam niedbałego koka na czubku głowy i po umyciu zębów wróciłam do pokoju. Zobaczyłam, że Elizabeth siedzi na swoim łóżku z laptopem na kolanach i pudełkiem lodów w ręku. Przewróciłam oczami, ponieważ nie rozumiałam jej. Rano stojąc przed lustrem drzwi mojej szafy jęczała, jaka jest gruba, a wieczorem jadła. I to nie tak, że miała perfekcyjne ciało i tylko narzekała bez powodu, tylko nie oszukując się trzeba było przyznać, że nie jest chuda.
- Angie, przepraszam, że cię podglądałam, ale naprawdę uważaj - powiedziała Elizabeth z pełnymi ustami.
Właściwie czułam zapach czekoladowych lodów i gdybym przeżywała swoje comiesięczne załamanie dołączyłabym do mojej współlokatorki, ale wola bycia idealnie szczupłą była większa, więc jakby nie.
- Daj mi spokój, nie zamierzam z tobą gadać - warknęłam w jej kierunku i podeszłam do swojego łóżka.
Chwyciłam telefon i paczkę papierosów z szafki nocnej i wyszłam na balkon. Uderzyło mnie chłodne nocne powietrze, ale nie zważałam na to. Wyjęłam papierosa i po odpaleniu go rzuciłam paczkę i zapalniczkę na parapet, a sama oparłam się o barierkę. Zaciągnęłam się tytoniem i na chwilę zatrzymałam go w płucach.
Zaczęłam się zastanawiać o co mogło chodzić Elizabeth. Dlaczego ostrzegała mnie przed Harry'm? Czy był niebezpieczny? Właściwie widząc tysiące tatuaży na jego rękach można było tak pomyśleć, a czy chłopak o słodkim uśmiechu, wiecznie radosnych oczach i tych z cholernymi dołeczkami mógłby być zły? Raczej nie. Fakt, że nie znam go dobrze, ale szczerze wątpię w to, że Harry mógłby stanowić dla mnie zagrożenie. Chociaż z drugiej strony w końcu coś w mojej głowie mówiło mi żebym go unikała. 
Po skończeniu palenia oparłam się o barierkę i postanowiłam nie myśleć o tym chłopaku. Nie mogę przecież go osądzać, kiedy ledwo się znamy, a tym bardziej słuchać innych osób. Okaże się co przyniesie przyszłość, a uwagę Elizabeth zapytam się bezpośrednio Harry'ego. Spojrzałam na ekran telefonu, który się zaświecił, więc odblokowałam żeby zobaczyć nowe powiadomienia ze Snapchata. Dostałam kilkanaście snapów od Louisa i Jade, na których byli wszyscy ci, z którymi imprezowałam ostatnio i było jasne, że każdy jest już wstawiony. Następnie przejrzałam swojego Twittera i kiedy miałam już zablokować ekran dostałam wiadomość. Była od Harry'ego. 
"Dobranoc x" 
Uśmiechnęłam się do telefonu i po dodaniu chłopaka do kontaktów, zablokowałam telefon i wróciłam do pokoju. 
Zamknęłam za sobą drzwi balkonowe i przelotnie spojrzałam na śpiącą na wpół leżąco Elizabeth, dlatego po zapaleniu mojej lampki nocnej, zgasiłam duże światło. Podeszłam do szafy żeby wyjąć z niej puchate skarpetki, które szybko ubrałam, a następnie weszłam do łóżku. Wyłączyłam lampkę i teraz w  panowała ciemność. Przykryłam się kołdrą aż po samą szyję i przytuliłam się do pluszowego misia, którego mam odkąd byłam dzieckiem. Tak, mam dziewiętnaście lat. Zamknęłam oczy i czekając na nadejście snu, modliłam się, żeby nie był on kolejnym koszmarem, które miewam od dłuższego czasu. 



***


W poniedziałek rozpoczęłam pierwsze zajęcia na uczelni. Oczywiście nie obyło się bez jęków związanych ze wstaniem zbyt wczesną porą jak na mnie. Wykłady zaczynały mi się punktualnie o ósmej i musiało być tak, że do auli, w której miałam zajęcia z kulturoznawstwa wpadłam jako ostatnia. Całe szczęście, że Jade zajęła mi miejsce i nie musiałam siedzieć w pierwszym rzędzie koło chłopaka, który najwyraźniej nie miał pojęcia o tym, że dziewiczego wąsa należy zgolić, jak tylko się pojawi.
Po trzech godzinach zajęć przyszła pora na wykład z literatury brytyjskiej. Wiedziałam, że będę tam razem z Louisem i Harry'm, a moim wykładowcą jest mój kuzyn. Weszłam do auli, która wciąż była pusta z wyjątkiem profesora siedzącego za biurkiem. Kiedy usłyszał, że ktoś wszedł podniósł wzrok i na mnie spojrzał. Uśmiechnęłam się szeroko do Mike'a i pomachałam mu, ponieważ wolałam nie nawiązywać z nim rozmowy, kiedy w każdej chwili mógł ktoś wejść. Rozejrzałam się po auli, która była największą z dotychczasowych i w końcu wybrałam najlepsze dla siebie miejsce. Pokonałam stopnie i dotarłam do drugiego, od góry rzędu, a następnie usiadłam przy miejscu jak najbliżej okna. Położyłam swoją torbę na ławce przede mną i wyjęłam z niej duży zeszyt i długopis. W auli zaczęło przybywać coraz więcej osób, a ja chcąc zabić jakoś czas, ponieważ miałam jeszcze piętnaście minut wzięłam telefon i podłączyłam do niego słuchawki. W moich uszach grały piosenki The 1975, a ja miałam chwilę relaksu. 
W połowie 'Love Me', ktoś pociągnął za kabelki i jedyne co słyszałam to szum studentów w auli. Spojrzałam do góry, żeby spotkać się z głupim uśmiechem Louisa i zapierającym dech w piersiach uśmiechem Harry'ego. 
- Cześć wam - przywitałam się, a chłopcy przytulili mnie na powitanie, po czym zajęli miejscach po moich obu stronach. 
- Mamy nadzieję, że nie masz nic przeciwko żebyśmy tu z tobą siedzieli - odezwał się Harry i jak mogłabym nie chcieć żeby tu był, kiedy raczył mnie tymi uroczymi dołeczkami. 
- Myślę, że jakoś to przeżyję - zaśmiałam się, na co chłopak przewrócił oczami również się śmiejąc. 
- Jest tak kurewsko gorąco. Naprawdę mamy wrzesień? - jęknął Louis i przeczesał dłonią swoje włosy. 
Byłam w krótkich spodenkach i T-shircie i czułam wysoką wrześniową temperaturę, więc nie dziwiłam się chłopakom, skoro oni siedzieli w czarnych jeansach. Swoją drogą w tych obcisłych spodniach wyglądali seksownie. 
- Zróbmy imprezę dzisiaj! Garden party, co myślisz Tommo? - zaproponował Harry. 
- Piwo, basen, tak kurwa!
- Przyjdziesz? - Harry spojrzał na mnie. 
Zastanowiłam się przez chwilę. Oczywiste było to, że nie będę się uczyć, a spędzenie reszty dnia w pokoju z współlokatorką, która działa ci na nerwy nie było dobrym pomysłem, kiedy miałam możliwość opalania się i pływania w basenie. 
- Okej. Będę tam. 
- Świetnie przyjadę po ciebie o trzeciej - powiedział Harry, po czym przybliżył się do mnie, żeby wyszeptać mi do ucha - Nie zapomnij ubrać stroju kąpielowego, kochanie. 
Poczułam jego ciepły oddech na szyi, co przyprawiło mnie o gęsią skórkę i poczułam przyjemne mrowienie w dole kręgosłupa. Spojrzałam na Harry'ego i mój wzrok utkwił w jego pełnych wiśniowych ustach. Przez chwilę rozważałam czy nie złączyć ich z moimi, tak jak on zrobił to w piątek wieczorem, jednak mój plan odszedł w zapomnienie, kiedy usłyszałam głos mojego kuzyna, który właśnie zaczął się przedstawiać. Nie wiem czy mu dziękować czy go nienawidzić. 
- Witam was wszystkich na moich zajęciach. Nazywam się Michael Crawford i w tym roku będziecie mieli ze mną do czynienia... 
Przestałam słuchać Mike'a jedynie obserwowałam go, jak krąży koło swojego biurka i prawi swój monolog. Ubrany w elegancki garnitur ani trochę nie przypominał tego Michael'a, z którym wczoraj oglądałam filmy i rzucałam się popcornem. Sposób w jaki się wypowiadał pokazywał jego pewność siebie, a także zorientowanie tematami, które omawia. Mike od zawsze doskonale wiedział co chce i sumiennie do tego dążył. Nie był optymistą, podchodził do życia na luzie i zawsze wychodził z założenia, że najważniejsze jest dziś, nie żaden inny dzień. Z całej rodziny to on odznaczał się największą pewnością siebie, a także zarozumiałością, przez co często toczył kłótnie ze swoimi rodzicami. 
Po pewnym czasie Mike przeszedł do sprawdzania obecności, więc po wyczytaniu mojego nazwiska podniosłam rękę do góry, mimo że nie było to konieczne, bo mój kuzyn wiedział gdzie siedzę i nie musiał się ze mną zapoznawać.
- To tyle z mojej strony. Macie jakieś pytania? Postaram się na każde odpowiedzieć - powiedział, po tym jak doszedł do ostatniej osoby na liście. 
Przez kolejne pół godziny ludzie zadawali mu pytania odnośnie zajęć, jego życia i wszystkich innych rzeczy, o które można zapytać. Dokładnie widziałam, jak większość dziewczyn zebranych w auli dosłownie ślini się na widok mojego kuzyna, a ja jedyne co robiłam to przewracałam oczami. Oczywiście, że Mike był cholerne przystojny, ale na mnie nie robił wrażenie, ponieważ znałam go od dziewiętnastu lat, był dupkiem i należał do rodziny, więc po prostu nie.
- Nie podoba ci się Crawford? - zapytał Louis, kiedy przyłapał mnie, jak po raz kolejny wzniosłam oczy ku niebu. 
- Jest przystojny - odpowiedziałam tylko, ponieważ nie zamierzałam mówić od razu wszystkim, że to mój kuzyn. 
- Więc chcesz się z nim pieprzyć, tak jak te laski tutaj? - wskazał na trzy dziewczyny przed nami. Przewróciłam oczami.
- Nie chcę. 
- Angela chce tylko pieprzyć się ze mną. Racja, kochanie? - odezwał się Harry, który owinął rękę wokół moich ramion. 
Zaśmiałam się, po czym oparłam się o umięśniony tors chłopaka i po złączeniu naszych palców, które były na moim ramieniu, spojrzałam w zielone tęczówki bruneta. 
- Oczywiście, Styles - odpowiedziałam sarkastycznie, chociaż część mnie wiedziała, że chciałabym tego.

Zajęcia skończyły się jakiś czas później, więc mogliśmy zabrać swoje rzeczy i opuścić aulę. 
- Co teraz macie? - zapytał Louis.
- Wolną godzinę - odpowiedzieliśmy równocześnie z Harry'm i uśmiechnęliśmy się do siebie nieśmiało. 
- Idziemy na kawę. 
Spojrzeliśmy na siebie z brunetem i po wzruszeniu ramionami poszliśmy za Louisem, który dumnie szedł w stronę wyjścia z budynku uczelni. Idąc za nim mogłam obserwować jego świetny tyłek i serio, to najlepszy tyłek na całym świecie. 
Poszliśmy we trójkę do kawiarni znajdującej się przy samym kampusie i zajęliśmy miejsca na zewnątrz. Louis poszedł zamówić nam kawy, dla mnie smoothie, więc zostałam sama z Harry'm. Przez chwilę milczeliśmy, nie patrząc na siebie i mogłam przysiąc, że z każdą sekundą zaczynało robić się coraz bardziej niezręcznie. 
- Więc co tam? - Harry również musiał to zauważyć, ponieważ się odezwał. 
- W porządku, tak myślę. 
- Podoba ci się na kampusie?
- Jestem tu od trzech godzin, ale nie jest źle - powiedziałam i nagle sobie o czymś przypomniałam. - Tak poza tym, zapomniałam oddać ci bluzę w piątek, przepraszam. 
- Jest okej. Wezmę ją, kiedy przyjadę po ciebie dzisiaj. Zaczęłaś czytać książkę? 
- Jeszcze nie, ale zrobię to wkrótce. 
Harry posłał mi swój czarujący uśmiech, a mój żołądek wywrócił koziołka przez ten cholerny dołeczek w policzku. 
Przez chwilę nie mówiliśmy nic. Siedziałam w ciszy, czując jak moja skóra łapie wrześniowe promienie słońca. Było tak ciepło i cudownie, że miałam ochotę znaleźć się na słonecznej plaży zamiast iść za godzinę na wykład z muzyki. 
W pewnym momencie blask słońca tak mocno mnie oślepił, że musiałam zmrużyć oczy, a następnie zaczęłam szukać okularów przeciwsłonecznych w torebce. Założyłam je na nos ciesząc się przyciemnionym widokiem jakim w nich miałam. Harry zrobił to samo, a później uśmiechnął się szeroko. Wpatrywał się we mnie z tą miną przez dłuższy czas, jednak nie wiedziałam o co mu chodzi.
- Co? - zapytałam i zmrużyłam oczy, nawet jeśli on nie mógł tego zobaczyć. 
- Mamy identyczne okulary.
Spojrzałam na chłopaka i rzeczywiście były takie same. Czarne RayBany z niebieskimi bokami. Przyglądałam się Harry'emu i znowu miałam to dziwne uczucie w brzuchu, którego nie czułam od wieków. I tu już nie chodziło o to, że był przystojny, po prostu coś mnie do niego przyciągało i nie mogłam się przed tym uchronić. Jednak patrząc na niego coś mi mówiło, że powinnam uważać . Wtedy przypomniały mi się słowa Elizabeth. 
- Harry... - zaczęłam, ale przerwał mi głos dobiegający zza moich pleców.
- Czy to normalne żeby we wrześniu było tak gorąco? - jęknął Louis i zajął miejsce koło mnie. 
Chłopak postawił na stoliku nasze napoje i trzy muffinki. 
- Tommo, nie jesteśmy w Anglii. 
- Racja. W sumie słońce jest lepsze niż deszcz. 
- Zdecydowanie - zaśmiałam się, ponieważ nareszcie cieszyłam się z pogody. W Seattle przez większą część roku było pochmurno, a trzydzieści stopni w lecie nie zdarzało się tak często, jakbym chciała. 
Louis powiedział coś do Harry'ego, ale nie zwróciłam na to uwagi, ponieważ rozkoszowałam się truskawkowym smoothie. 
- Myślicie, że mogę urwać się z reszty zajęć? - zapytał Louis.
- Serio, Louis?! - powiedzieliśmy równocześnie z Harry'm i po spojrzeniu na siebie zaczęliśmy się śmiać. 
- Mówię poważnie! Mam jeszcze trzy godziny zajęć! 
- Ups? Mi została tylko muzyka i na dzisiaj koniec - odpowiedziałam. 
- Umiesz pocieszyć człowieka, naprawdę Angela - burknął Louis i odwrócił się do mnie bokiem udając obrażonego. Zobaczyłam jak Harry przewraca oczami, ale nic nie mówi. 
- Gdzie masz muzykę? - zapytał Styles po chwili milczenia. 
Spojrzałam na kartkę z rozpiską zajęć i odnalazłam zajęcia muzyczne. 
- W trzydzieści cztery, czemu pytasz?
- Pójdziemy razem, też tam mam.
- Och, okej. Louis a ty co masz? 
- Nie rozmawiam z tobą. 
- A jak oddam ci swoją muffinkę? - podsunęłam babeczkę w stronę chłopaka. Brunet spojrzał na mnie sceptycznie, a następnie na jego twarzy wymalował się szeroki uśmiech. 
- Wygrałaś - odpowiedział i chwycił muffinkę i zaczął ją jeść. 
Przewróciłam oczami i napiłam się swojego napoju, zanim ponownie się odezwałam. 
- Harry, mogę zadać ci pytanie?
- Jasne, o co chodzi? - zapytał wesołym tonem.
- Dlaczego Elizabeth ostrzegała mnie przed tobą? 
- Kim jest Elizabeth? - chłopak wyraźnie się spiął.
- Moją współlokatorką, widziała nas w piątek. O co mogło jej chodzić?
- Nie wiem. Nie kojarzę jej.
- Powinnaś się martwić tym, co powiedziała? 
- Nie! Skończ temat. Nawet nie wiem kim ona jest. Jestem tu trzy tygodnie i spałem z wieloma dziewczynami, jeśli to któraś z nich to pewnie jest zła, że wolę pieprzyć ciebie a nie ją - powiedział wkurzony. 
- O to chodziło ci od samego początku, racja? Byłeś taki miły, żeby zaciągnąć mnie do łóżka? 
- Dokładnie tak. Czemu cię to dziwi?
- Jesteś dupkiem - powiedziałam równie wkurzona, co Harry. Nawet nie zwracałam uwagi, że Louis siedzi obok nas i przygląda się naszej ostrej wymianie zdać. 
- Jestem i co z tego? - chłopak wzruszył ramionami, co zirytowało mnie jeszcze bardziej. 
- To że możesz mnie pieprzyć tylko w snach. 
- W takim razie idę do domu spać - powiedział, a następnie wstał od stolika i odszedł nie patrząc za siebie. 
Dupek.
Dopiero, gdy zniknął mi z oczu zdałam sobie sprawę, że wstrzymuję oddech. Wypuściłam powietrze i oparłam głowę na dłoniach.
- Przejdzie mu - usłyszałam głos Louisa, a następnie objął mnie ramieniem. 
- Nawet mnie to nie obchodzi. 
- Kochanie, będzie cię obchodzić, wiem to.

piątek, 29 stycznia 2016

Rozdział 3. Kiedy jesteś z właściwą osobą, nie zwracasz uwagi na czas.

W piątek wieczorem postanowiłam pojechać na zakupy. Właściwie byłam tylko w sklepie Vansa i Adidasa, a później wylądowałam w olbrzymiej księgarni w samym centrum galerii handlowej. 
Jeśli każdy człowiek ma swój ulubiony zapach, który go relaksuje i odpręża, to dla mnie jest to zapach nowych książek. Uwielbiałam czytać, wcielać się w losy bohaterów, to była dla mnie chwila, w której przenosiłam się do innego świata, gdzie byłam zupełnie inną osobą. Kupowałam wiele książek, ponieważ nigdy nie chciałam rozstawać się z żadną przeczytaną historią. Szelest świeżych kartek i intensywny zapach papieru był dla mnie tak pobudzający, jak dla innych kawa. 
Stałam w dziale romansów trzymając w dłoniach dwie książki. Zastanawiałam się pomiędzy 'Love Rosie' a 'Ps. Kocham Cię'. Opisy z obu stron były ciekawe, a ja nie mogłam się zdecydować, którą wybrać. 
- Osobiście nie polecam żadnej. Chyba, że chcesz płakać.
Podskoczyłam przestraszona, gdy tylko usłyszałam znajomy głos. Oczywiście, że wychodząc z akademika musiałam wpaść na Harry'ego. Odwróciłam się twarzą do chłopaka, który przyglądał mi się uważnie z szerokim uśmiechem na twarzy. I dosłownie mogłam umrzeć, ponieważ tym samym pokazywał swoje urocze dołeczki w policzkach, a ja czułam, jak moje nogi miękną. 
- Co każe ci myśleć, że posłucham twojej opinii? - zapytałam przypominając sobie o czymś takim, jak język. 
- Zaufaj mi.
Przewróciłam oczami i spojrzawszy ponownie na książki, odłożyłam 'Ps. Kocham Cię'. 
- Lubię takie historie, więc nie przekonasz mnie - powiedziałam, gdy zobaczyłam załamaną twarz Harry'ego, gdy zdał sobie sprawę, że go nie posłuchałam. 
- Chcesz przeczytać najlepszą książkę? 
- Poleconą przez ciebie? 
- Czytają ją miliony, więc musi być genialna - wyjaśnił chłopak. 
Wzruszyłam tylko ramionami, bo w sumie czemu nie dowiedzieć się, co czyta Harry. Brunet złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę działu z powieściami kryminalnymi, detektywistycznymi. 
- Jeśli proponujesz mi Agatę Christie, to już czytałam wszystkie. 
- Nie to - odpowiedział mi, po czym zaczął przeszukiwać półkę z autorami na literę C. 
Przyglądałam się Harry'emu i byłam zauroczona sposobem w jaki marszczył brwi chcąc się skupić na poszukiwaniu odpowiedniej książki. Chwilę później kąciki jego ust uniosły się ku górze, a chłopak wziął jedną z wielu książek i podał mi ją. Spojrzałam na tytuł, 'Obiecaj mi' Harlana Cobena. Słyszałam o tym autorze, ale nigdy nie czytałam jego powieści. Przeczytałam opis z tyłu, który nie mówił za wiele, przez co zaciekawił mnie do zagłębienia się w lekturę. Przez chwilę prowadziłam ze sobą wewnętrzną walkę, czy pozwolić Harry'emu mieć satysfakcję, że mnie do tego przekonał czy po prostu odpuścić sobie przeczytanie prawdopodobnie genialnej książki.
- Więc? - zapytał chłopak i spojrzał mi prosto w oczy. Jestem pewna, że gdyby chciał, w taki sposób, mógłby wyczytać ze mnie każdy najdrobniejszy szczegół.
- Wygrałeś - powiedziałam i przeszłam w stronę kas.
Czułam, że Harry idzie za mną, ale starałam się to zignorować. Nie wiedziałam, czemu, ale wszystko we mnie wołało żeby go nienawidzić. To znaczy nie wszystko, ponieważ druga połowa mnie chciała się z nim umówić, ale jednak. Zaczęłam się zastanawiać czy to nie podchodzi pod rozdwojenie jaźni, ale sprzedawca wyrwał mnie z zamyśleń prosząc o wpisanie PIN-u mojej karty. Zrobiłam to, o co mnie poprosił i po tym, jak zapakował moje książki do papierowej torby i wręczył kartę i rachunek, wyszłam ze sklepu.
- Dasz się zaprosić na kawę? - usłyszałam głos po swojej prawej.
Oczywiście, że Harry był tam cały czas ze mną, a ja go świadomie ignorowałam. Uderzyłam się mentalnie w twarz, a następnie przeniosłam wzrok na bruneta. Właściwie moja szyja była maksymalnie wyciągnięta, ponieważ byłam przy nim taka mała. Jego dołeczek zaważył o wszystkim i kim mogłabym być, żeby się nie zgodzić.
- Z przyjemnością.
Wspólnie zeszliśmy piętro niżej i zatrzymaliśmy się w Starbucksie. Harry zapytał się co chcę i po tym jak poszedł złożyć zamówienie, ja zajęłam miejsce przy stoliku. Usiadłam i czekając aż chłopak przyjdzie zaczęłam bawić się swoim telefonem. Miałam wiadomość od Jade pytającą się, czy dołączę do niej później w bractwie, ponieważ (znowu) jest impreza. Odpisałam jej, że zobaczę, bo jestem na kawie z Harry'm. To był raczej zły pomysł żeby jej tak odpisać, ponieważ dziewczyna zaczęła mnie obsypywać tysiącem wiadomości, jako że ona uważała, że mnie i Harry'ego coś przyciąga i jest między nami coś. Oczywiście za każdym razem mówiłam jej, że nic nie ma (rozmawiałam z nim jakieś trzy razy, więc tak), Jade tylko odpowiadałam, że jeśli nie teraz to wkrótce coś się między nami wydarzy.
Nie zdążyłam odpisać jej na żadną z miliona wiadomości, ponieważ przyszedł Harry, dlatego schowałam telefon do kieszeni, a on postawił kawy na stoliku i zajął miejsce naprzeciwko mnie. Wzięłam w dłonie kubek ze swoją latte i czułam jak moje wiecznie zimne ręce się ogrzewają. Przez chwilę przyglądałam się Harry'emu, który pił swoją kawę. Jego długie kręcone brązowe włosy były przytrzymywane przez okulary przeciwsłoneczne na czubku jego głowy. Miał na sobie ciemnoszarą bluzę Calvina Kleina, a jego jak zawsze czarne spodnie idealnie opinały jego długie chude nogi, którymi dotykał mnie pod stołem. Kątem oka zauważyłam, że chłopak się uśmiecha i również mi się przygląda, dlatego zaprzestałam tego i napiłam się swojej kawy.
- Jak możesz pić latte? Przecież to nawet nie jest kawa - zaśmiał się Harry i spojrzał na mnie. Jego oczy od śmiechu były uroczo zmrużone, a także ukazały mu się dołeczki i to było wszystko, czego potrzebowałam do szczęścia. Wariuję, ok.
- To jedyna kawa jaką jestem w stanie wypić - odpowiedziałam i odstawiłam kubek na bok. - Kocham herbatę.
- Więc czemu nie powiedziałaś?
- Bo zaprosiłeś mnie na kawę! - w tym momencie oboje się zaśmialiśmy i patrząc na siebie śmiejących się czułam jak w moim brzuchu pojawiają się tysiące motyli. Naprawdę wariuję.
- Skąd jesteś? - zapytał nagle Harry.
- Harry, stalkowałeś moje Instagrama i Twittera, więc wiesz to.
- Chciałem nawiązać rozmowę - chłopak zrobił skruszony wyraz twarzy, jednak jego oczy wciąż się śmiały. Lubiłam jego brytyjski akcent i sposób w jaki powoli wypowiadał każde słowo.
- Jestem ze Seattle, a ty?
- Przecież wiesz to od momentu, kiedy przyjęłaś moje zaproszenie na Facebooku - odpowiedział Harry próbując mnie naśladować. O ile z moim amerykańskim akcentem sobie poradził, nie nadążył z szybkością. Zaśmiałam się, ponieważ to było urocze.
- Stalkujesz mnie w internecie, to niepokojące. Kiedy zdobędziesz mój numer zacznę się bać.
- Właściwie to już go mam.
- Co?
- Poprosiłem Louisa żeby mi go dał. Chciałem do ciebie napisać, ale spotkałem cię wcześniej - wyjaśnił spokojnie i napił się łyka kawy.
- Och, okej.
- To źle?
- Nie, po prostu mogłeś sam poprosić mnie o numer - powiedziałam nieśmiało.
- Niby kiedy? Po wtorkowej imprezie cię nie widziałem, a wtedy już ze mną nie chciałaś rozmawiać.
- Nie rozmawiałam z tobą, bo byłam pewna, że liczysz tylko na pieprzenie, które miałeś zaliczyć - wyjaśniłam przypominając sobie nieudane zaloty Harry'ego, kiedy próbował zaciągnąć mnie do pokoju.
- Swoją drogą, wolałbym pieprzyć ciebie niż... dobra, nawet nie pamiętam jak miała na imię.
- Jesteś próżny - zauważyłam.
- A ty oschła.
- Bo mówię ci prawdę. Zamierzasz całe cztery lata collegu spędzić na pieprzeniu dziewczyn, mam rację?
- I imprezowaniu.
- Mówiłam.
- Co?
- Że jesteś próżny.
- Proszę cię, powiedz mi, że zamierzasz w tym roku znaleźć tutaj prawdziwą miłość, z którą skończysz przed ołtarzem i będziesz miała gromadkę dzieci - wyraz twarzy Harry'ego był poważny i przez chwilę patrzył na mnie tak, jakby wyobrażał sobie wszystko to, co przed chwilą powiedział.
- Nie.
- Nie co?
- Nie zamierzam się zakochać. Nie teraz - i jakby nigdy, dodałam w myślach.
- Widzisz? Jesteśmy w tym podobni, kochanie - powiedział, a ja poczułam, jak mój żołądek ściska się na słowo, którym mnie określił.
Przez kolejne pół godziny nie rozmawialiśmy o niczym szczególnym. Przez cały ten czas starałam się uważać i pokazywać, jak bardzo interesuje mnie to, że Harry gra w piłkę nożną i będzie należał do drużyny, ponieważ to nie było dla mnie. Jedyny sport jaki lubiłam to siatkówka, ale niestety na Brooklyn College nie było drużyny, więc mogłam jedynie oglądać mecze w telewizji niż faktycznie sama grać.
Harry opowiedział mi również o tym, jak wspólnie ze swoimi przyjaciółmi postanowił wyjechać z Anglii i zacząć studia w Nowym Jorku. Z Louisem, Niallem, Liamem i Zaynem przyjaźni się od czasu szkoły średniej i to było cudowne, wiedzieć, że nawet jeśli mieszkali w zupełnie innych miejscach, ich przyjaźń przetrwała, dzięki czemu są teraz tutaj. Jego opowieść przypomniała mi o Ashley, z którą nie rozmawiałam od poniedziałku. Moja przyjaciółka powiedziała mi wtedy, że zadzwoni nazajutrz, ale nie odezwała się do tej pory, więc skoro była aż tak zajęta, żeby napisać głupiego smsa nie będę jej przeszkadzać.
W momencie, w którym skończyliśmy naszą drugą kawę, w głośników dobiegł komunikat, że za piętnaście minut cała galeria zostanie zamknięta. Spojrzeliśmy się na siebie z Harry'm i zaczęliśmy się śmiać. Spojrzałam na zegarek na swojej dłoni i rzeczywiście, zbliżała się prawie dziesiąta, więc byłam zdziwiona, że minęło aż tyle czasu.
- Chyba się zasiedzieliśmy - powiedział Harry, gdy po uregulowaniu rachunku opuściliśmy kawiarnię. Oczywiście nie obyło się bez kłótni, kto płaci, ponieważ to nie była randka, ale i tak skończyłam z nim płacącym za wszystko i byłam zła, że chłopak wykorzystał jako broń przeciwko mnie swoje dołeczki.
- Nawet nie wiem, kiedy ten czas minął.
- Kiedy jesteś z właściwą osobą, nie zwracasz uwagi na czas - powiedział nie patrząc na mnie i idąc przed siebie.
- Gdybyśmy byli na randce to byłoby takie romantyczne - zaśmiałam się.
- Gdybym bawił się w randki, to okej.
- Nie bawisz się?
- Nie - powiedział i zatrzymał się, ponieważ wyszliśmy z centrum handlowego. Na dworze było już ciemno i ochłodziło się. Krótkie spodenki i T-shirt nie był w tym momencie dobry i żałowałam, że nie wzięłam bluzy. - Jesteś samochodem?
- Nie, mam tylko kawałek stąd do akademika.
- Okej, odprowadzę cię. 
Przystałam na propozycję Harry'ego i ruszyliśmy w stronę kampusu. Nie rozmawialiśmy, po prostu szliśmy i nie było nic w tym niezręcznego. Podniosłam głowę i popatrzyłam w niebo. Wśród ciemnej nicości jarzyły się jasne małe punkty gwiazd. Było tak pięknie i cicho. W pewnym momencie przymknęłam powieki rozkoszując się chwilą. Czułam jak delikatny podmuch wiatru owiał moją twarz, a moje ręce i nogi pokryły się gęsią skórką. I chyba nie ma nikogo głupszego ode mnie, ponieważ kto idzie przed siebie z zamkniętymi oczami. W momencie, w którym potknęłam się o coś wystającego z ziemi, prawie poleciałam do przodu. Od upadku uchronił mnie Harry, który złapał mnie za ramię i przyciągnął do siebie. Moja twarz znajdowała się dokładnie przed jego klatką piersiową. Słyszałam miarowe bicie jego serca i nic nie mogłam poradzić na to, że moje policzki zaczęły płonąć. Chcąc jakąś wybrnąć z tej żenującej sytuacji zaczęłam się śmiać i wyrwać się z uścisku Harry'ego.
- Przepraszam - powiedziałam cicho, trzymając dłonie na jego bicepsach. Nie miała odwagi spojrzeć na jego twarz, ponieważ wiedziałam, że moja jest pokryta mocnym rumieńcem. Od kiedy się kurwa rumienię?
Harry westchnął cicho. Poczułam jak schyla głowę, a jego usta muskają moje czoło. Jego usta były miękkie, a ja ponownie na krótką chwilę zamknęłam oczy, ponieważ to było cudowne uczucie. Zanim mogłam się tym właściwie nacieszyć, Harry ujął moją twarz w obie dłonie i zmusił mnie żebym na niego spojrzała. Jego zielone oczy paliły mnie na wylot i jarzyły się nieznanym mi emocjami, które żyły w chłopaku.
- Uważaj, okej? - powiedział swoim powolnym, ochrypłym głosem cały czas patrząc w moje oczy. Miałam wrażenie, że czas się zatrzymał, kiedy tak staliśmy, jednak po tym przypomniałam sobie, że powinnam się odezwać. Pokiwałam tylko głową, ponieważ żadne słowo nie mogło mi przejść przez gardło, a ja sama czułam się, jakbym dopiero się obudziła.
- Jesteś cała zimna.
- To u mnie normalne - powiedziałam, jednak to nie powstrzymało Harry'ego przed zdjęciem swojej bluzy. Chłopak pozostał w samej czarnej koszulce, dzięki której widziałam jego tatuaże na rękach. Pomimo moich protestów brunet wręczył mi ją, dzięki czemu po ubraniu jej natychmiast zrobiło mi się ciepło. Bluza był miękka, ale dużo na mnie za duża. Rękawy były za długie i sięgała mi prawie do połowy uda, jednak tak, długo jak czułam cudowny zapach perfum Harry'ego i było mi ciepło, mogłam to znosić.
- Dziękuję - odpowiedziałam i spojrzałam w dół na swoje czarne vansy.
- Wracamy? - zapytał Harry i wyciągnął w moją stronę dłoń. Zamrugałam kilkakrotnie zanim zrozumiałam o co chodzi. Uśmiechnęłam się tylko i pozwoliłam chłopakowi złączyć nasze palce razem.
- Wracamy.
- Teraz będę miał pewność, że się nie przewrócisz.
Oboje się zaśmialiśmy i kontynuowaliśmy powrót do akademika. Spoglądałam na nasze splecione dłonie pomiędzy naszymi ciałami. Moja była malutka w stosunku do jego dużej, jednak miałam dziwne wrażenie, że pasuje idealnie, jak jeszcze do żadnej, przez którą byłam trzymana. Spojrzałam na twarz Harry'ego oświetloną delikatnym światłem latarni ulicznych. Prosty nos, pełne wiśniowe usta i podbródek pokryty zaledwie jednodniowym zarostem sprawiał, że wyglądał pociągająco. W pewnym momencie kąciki jego ust uniosły się ku górze i chłopak pokazał swój dołeczek. 
- Gapisz się - zaśmiał się cicho.
- Nie prawda - odpowiedziałam natychmiast i wpatrzyłam się w drogę przede mną.
- Prawda - powiedział tylko i delikatnie ścisnął moją dłoń i zaczął rysować kciukiem kółka na wierzchu mojej dłoni.

- Który jest twój pokój? - zapytał Harry, kiedy dwadzieścia minut później wysiedliśmy na trzecim piętrze mojego akademika.
- Sto dwadzieścia osiem.
Harry nagle się zatrzymał, a jego oczy zrobiły się wielkie z przerażenia. Zmarszczyłam brwi i zaczęłam się zastanawiać czy powiedziałam coś złego lub cokolwiek.
- Wszystko okej? - chłopak zamrugał kilkakrotnie,a ja jego twarz powrócił ten pewny siebie uśmieszek.
- Jasne, chodź - powiedział tylko i pociągnął mnie za sobą. 
Chwilę później znaleźliśmy się pod drzwiami mojego pokoju. Wyjęłam z kieszeni klucze, a następnie bawiąc się nimi spojrzałam na Harry'ego. Był spięty i coś musiało go dręczyć, ponieważ patrzył się wgłąb korytarza unikając mojego wzroku.
- Więc dzięki za odprowadzenie - powiedziałam, nie będąc pewną czy dodać coś jeszcze.
- Żaden problem. Było fajnie.
- Taaaa. Do zobaczenia w poniedziałek na zajęciach?
- Tak, do zobaczenia. 
Harry posłał mi uśmiech, który odwzajemniłam. Chłopak wręczył mi moją torebkę z książkami, którą niósł całą drogę, a następnie wyminął mnie i odszedł w kierunku wind. Włożyłam klucz do zamka i już miałam go przekręcić, kiedy zostałam pociągnięta za wolną rękę i wpadłam prosto w objęcia Harry'ego.
- Pieprzyć to.
- Co? 
Nie otrzymałam odpowiedzi, ponieważ usta chłopaka złączyły się z moimi, a ja zostałam popchnięta na ścianę obok drzwi. Początkowo stałam osłupiała, ale zaraz oddałam pocałunek. Usta Harry'ego były miękkie i to były najlepsze uczucie czuć je na swoich. W momencie, kiedy brunet jedną ręką objął mnie w talii, a drugą zatopił w moich włosach, moja jedna dłoń złapała tył jego szyi, a druga zatrzymała się na umięśnionym bicepsie. Całowaliśmy się jakby zależało od tego nasze życie i nawet nie przestawaliśmy żeby zaczerpnąć oddechu. Poczułam jak zębami pociągnął delikatnie moją dolną wargę, więc pozwoliłam mu złączyć nasze języki razem, a następnie wplotłam palce w jego włosy. Harry całował mnie z zapałem, a ja nie pozostawałam mu dłużna. Kiedy pociągnęłam go za jego loki, chłopak jęknął i uśmiechnął się przy moich ustach. Gdy w końcu się od siebie oderwaliśmy głośno dyszeliśmy, a moja głowa bezwładnie opierała się o tors Harry'ego, który wolną ręką podtrzymywał się ściany za mną. Uśmiechnęłam się, ponieważ on tak dobrze całował i nawet jeśli czułam się, jakbym przebiegła maraton chciałam więcej, a w moim brzuchu było stado motyli. 
Kiedy oboje już się uspokoiliśmy Harry palcem wskazującym uniósł mój podbródek zmuszając bym na niego spojrzała. Chłopak miał na twarzy leniwy uśmiech, a mi dosłownie miękły kolana, ponieważ wyglądał tak słodko. To znaczy, każdy z dołeczkami w policzkach był dla mnie słodki, ale w tym momencie Harry, z idealnie zielonymi oczami przebijał wszystko.
- Co to było? - zapytałam nagle, ponieważ nie miałam pieprzonego pojęcia, dlaczego chłopak mnie pocałował. 
- Musiałem dokończyć to, co przerwałaś na imprezie, kochanie.
Gdy usta chłopaka ponownie musnęły moje poczułam, że się zarumieniłam, dlatego spuściłam wzrok na swoje nogi.
- Dobranoc - Harry pocałował mnie w czoło i po tym, jak mu odpowiedziałam odszedł w kierunku windy, a ja otworzyłam drzwi.
W pokoju było ciemno, więc na oślep wyszukałam włącznik by zapalić światło nawet nie przejmując się, że obudzę tym moją współlokatorkę. Podskoczyłam jak oparzona i krzyknęłam, kiedy po tym, jak w pokoju zrobiło się jasno zobaczyłam stojącą naprzeciwko Elizabeth. Dziewczyna wpatrywała się we mnie, a ja byłam dosłownie przerażona, że stała w pociemku dosłownie przed drzwiami wejściowymi.
- Kurwa, Elizabeth! Przestraszyłaś mnie - powiedziałam jednocześnie zsuwając ze swoich stóp trampki.
Podeszłam do łóżka i położyłam na nim książki, portfel, telefon i klucze. W momencie gdy sama miałam rzucić się na miękki materac usłyszałam wymuszony kaszel rudej koleżanki. Przewróciłam oczami, ponieważ wiedziałam, że dziewczyna chce mi coś powiedzieć, nawet jeśli nie zamierzałam jej słuchać.
- Uważaj na niego - powiedziała, a ja otworzyłam szeroko oczy nie mając pojęcia do czego zmierza.
- Co?
- Uważaj na Harry'ego Styles'a.
- Skąd wiesz z kim byłam? - nagle ogarnęła mnie złość, ponieważ wtrącanie się w moje życie było czymś, co można pominąć, a ja dosłownie nienawidziłam, gdy ktoś tak robił.
- Widziałam was przed chwilą.
- Czy ty nas kurwa podglądałaś?!


_______________

czytasz = komentujesz (:

piątek, 22 stycznia 2016

Rozdział 2. Nie licz na to, Styles.


(Harry)

    - Tommo, możesz mi do kurwy powiedzieć, co my tutaj robimy? - zapytałem swojego przyjaciela zatrzymując się na środku chodnika.
    Miałem w dupie to, że blokuje drogę innym studentom, ale naprawdę nie chciałem tutaj być. Louis wymyślił sobie przyjść na tydzień powitalny i oczywiście musiał mnie tu zaciągnąć. Podobno te wszystkie rzeczy są przydatne pierwszorocznym studentom i dzięki temu łatwiej im uporządkować swoje pierwsze miesiące na kampusie. Okej, może też powinienem się tym zainteresować, ale była pieprzona jedenasta rano i chciałem ten czas spędzić w łóżku śpiąc lub grając w Fifę, a nie czytać ulotki z proponowanymi zajęciami dodatkowymi.
    - Jesteśmy tutaj, ponieważ jest tydzień powitalny, a ja mam zamiar znaleźć nowe dziewczyny, które przyjdą na wieczorną imprezę - powiedział przewracając oczami i zszedł na bok, a następnie oparł się o drzewo.
    Obserwowałem, jak Louis wyjmuje paczkę papierosów i zapala jednego z nich. Stanąłem po tej stronie, od której nie leciał na mnie dym, ponieważ nienawidziłem tego.
    - Robimy dzisiaj imprezę? Jestem przewodniczącym bractwa, powinienem o tym wiedzieć - powiedziałem zdziwiony, ponieważ nie pamiętałem o tym.
    - Gdybyś był obecny, kiedy o tym mówiliśmy wiedziałbyś, idioto - odpowiedział mi Louis i wypuścił dużą smugę dymu. - Swoją drogą, odkąd wróciłeś wczoraj od Zoey byłeś myślami bliżej Afryki niż Nowego Jorku. Co jest stary?
    - Nic.
    W rzeczywistości roznosiło mnie od środka. Przed oczami cały czas miałem widok tej niskiej brunetki, która wpadła na mnie na korytarzu akademika. Nie miałem pojęcia kim jest, ale wszystko we mnie pragnęło poznać ją lepiej. W jej zielonych oczach było coś, co przyciągało mnie i nie chciałem jej tylko jako dziewczyny na jedną noc. Była mała i słodka, ale przez naszą krótką konwersację zdałem sobie sprawę, że potrafi byś pyskata i nie lubi, gdy coś jest nie po jej myśli. Nie zakochałem się, ale miałem nadzieję na jakąś bliższą relację z nią, chociaż po moim wczorajszym zachowaniu ona raczej nie chce mnie znać.
    - Styles! - Louis stał przede mną i machał ręką przed moją twarzą skutecznie odciągając mnie od myślenia o nieznajomej brunetce. - Słuchasz mnie?
    - Jasne, że cię słucham.
    - Z całą pewnością. Widzisz te dwie dziewczyny? - wskazał na dwie brunetki stojące przy budce z informacjami na temat kierunku kosmetologii w naszym collegu. Pokiwałem głową czekając aż mój przyjaciel oświeci mnie swoim genialnym pomysłem. - Idę do nich.
    - Jesteś głupi myśląc, że którąś z nich zaliczysz - krzyknąłem za Louisem, a po tym jak był coraz dalej stwierdziłem, że lepiej będzie, gdy pójdę za nim. - Czekaj!
    Wolnym krokiem szedłem w kierunku, w którym mój przyjaciel rozmawiał z nowymi koleżankami. Musieli szybko nawiązać dobry kontakt, ponieważ cała trójka śmiała się i rozmawiała ze sobą, jakby znali się od kilku lat. Gdy byłem coraz bliżej zauważyłem, że jedna z dziewczyn, ta która właśnie na mnie spojrzała ma tak samo zielone oczy, jak brunetka, którą spotkałem wczoraj w akademiku. W przekonaniu, że to ona utwierdziło mnie to, że momentalnie zamilkła, gdy nawiązała ze mną kontakt wzrokowy.
    Poczułem jak czyjaś ręka owija się wokół moich ramion, a następnie Louis poklepał mnie po barku.
    - Angela, Jade to jest mój przyjaciel Harry.
    Jade brunetka o brązowych oczach wyciągnęła do mnie rękę i uśmiechnęła się miło. Nawiązałem kontakt wzrokowy z Angelą i przez sposób w jaki mrużyła na mnie oczy wiedziałem, że mam przejebane.

(Angela)

Stałam jak wryta patrząc na chłopaka przede mną. Oczywiście ktoś na górze musiał nieźle bawić się moim kosztem, ponieważ Louis, którego przed chwilą poznałam musiał być przyjacielem Harry'ego, na którego wpadłam wczoraj i z całych sił zamierzałam go nienawidzić. Chłopak również zdawał sobie sprawę, że to mnie spotkał w akademiku, bo teraz stał milcząc i unikając mojego wzroku. Słyszałam jak Jade rozmawiała z Louisem odnośnie imprezy w bractwie, na którą nas zaprosił, ale nie docierało to do mnie. Jedyne co robiłam, to patrzyłam na Harry'ego i chociaż nie powinnam, ponieważ wiedziałam, że to głupie i bezsensowne, robiłam to i nie mogłam przestać. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały czułam, jak dostrzega we mnie wszystko, co ukrywałam pod grubą maską. Intensywnie zielony kolor jego tęczówek był zarówno rozpraszający, jak i hipnotyzujący, dlatego natychmiast odwróciłam wzrok. Kątem oka zauważyłam dołeczki w jego policzkach, kiedy się uśmiechał i wiem, że to było moją zgubą.
- W takim razie do zobaczenia - usłyszałam głos Louisa.
Zamrugałam kilkakrotnie wracając do stanu normalności, po czym pożegnałam się z chłopakiem. Po tym przeniosłam wzrok na Harry'ego. Oboje się w siebie wpatrywaliśmy i nawet nie zauważyłam, że Jade pociągnęła mnie za ramię, a Louis odciągnął swojego przyjaciela. Kiedy straciłam bruneta z oczu zaczęłam normalnie oddychać, ponieważ wcześniej nie zauważyłam, że momentami wstrzymywałam oddech.
- Możesz mi powiedzieć co to było? - zapytała Jade, gdy wróciłyśmy do naszego spaceru po kampusie.
- Nie wiem o co ci chodzi? - odpowiedziałam i chwyciłam pierwszą lepszą broszurę ze stanowiska przy którym się teraz znajdowałyśmy.
- Wpadliście sobie w oko.
- Co? Tylko rozmawiałam z Louisem, tak samo jak ty - powiedziałam i wczytałam się w ulotkę.
- Nie mówię o Louisie. I nie interesuje cię prawo w biznesie - dziewczyna wyrwała mi broszurę, a następnie spojrzała na mnie mrużąc oczy i chcąc wyczytać ze mnie to, co ukrywałam.
- Co chcesz wiedzieć? - westchnęłam zrezygnowana, ponieważ nie było sensu grać z Jade.
- Ty i Harry? Patrzyliście na siebie, nie wiem jak to nazwać, ale czułam te dziwnie elektryzujące napięcie między wami.
- Wpadłam na niego wczoraj w akademiku i mieliśmy małą sprzeczkę, jeśli można to tak nazwać.
- Okej? - Jade spojrzała na mnie niepewna czy wierzyć w to, co mówię. No tak, przecież Harry jest uroczy...
- Jade, nie patrz tak na mnie. Harry może i jest przystojny i ma cholerne dołeczki, ale to typ dupka. Zresztą dopiero zakończyłam jeden związek, więc nie mam zamiaru szukać nowego chłopaka.
- Rozumiem, ale idziemy na tę imprezę? - pokiwałam głową, ponieważ to był dobry pomysł i nie zamierzałam rezygnować z zabawy.

***

Była ósma wieczorek, kiedy wspólnie w Jade znalazłyśmy się pod domem bractwa Alfa. Louis nam wcześniej powiedział, że należą do niego sami piłkarze i jest najlepszym bractwem na całym kampusie. Ze środka dobiegała głośna klubowa muzyka, było mnóstwo ludzi, sądząc po tym, że na zewnątrz było ich pełno. Część z nich tańczyła w ogrodzie i obie byłyśmy pewne, że są już pijani. Podeszłyśmy do drzwi i w momencie, w którym miałyśmy wejść do środka, otworzyły się i w progu stanął Louis w towarzystwie farbowanego blondyna.
- Angela! Jade! - wykrzyknął brunet i zaprosił nas do środka.
- Jestem Niall - przedstawił się blondyn i kątem oka zauważyłam, jak moja koleżanka pożerała go wzrokiem. Był wysoki, umięśniony, przystojny i miał niebieskie oczy, więc nic dziwnego, że jej się spodobał.
Chłopcy zaprowadzili nas do kuchni, gdzie zrobili nam drinki, a później przeszliśmy do salonu, na środku którego tańczyli ludzie. Przeszliśmy do dużej sofy, przy której siedziała już grupka osób. Wszyscy się śmiali i pili, a kiedy Louis krzyknął spojrzeli na nas.
- Dziewczyny, poznajcie Liama, Zayna, Perrie, Cathy i Matta - powiedział, po czym wspólnie z Jade się przedstawiłyśmy.
Usiadłam koło Matta, który siedział obok Cathy i zaczęliśmy rozmawiać. Oboje tak, jak ja pochodzili ze Stanów, kiedy pozostała trójka była z Anglii. Cathy była miłą blondynką i szybko nawiązałyśmy kontakt, ponieważ obie kochałyśmy siatkówkę.
- Co studiujesz? - zapytał mnie Matt, po tym jak wrócił z butelkami piwa dla nas. Wzięłam łyk, a następnie spojrzałam na blondyna.
- Anglistykę, a wy?
- Muzyka - odpowiedzieli jednocześnie. - Jesteśmy na drugim roku.
- Jestem na pierwszym.
- Tak jak reszta - powiedział Matt i wskazał za pozostałych siedzących z nami.
Chciałam coś powiedzieć, ale zupełnie zapomniałam co, ponieważ do naszej grupy dołączył Harry razem z przyczepioną do jego boku blondynką, która chichotała ze wszystkiego, co mówił, nawet jeśli nie było to śmieszne. Nasze spojrzenia się spotkały i to było dla nas jakby świat przestał istnieć, ponieważ zatrzymaliśmy się i patrzeliśmy na siebie ignorując wszystko, co się dzieje dokoła.
- Zaraz wracam - powiedziałam, kiedy jako pierwsza przerwałam kontakt wzrokowy.
Wstałam z kanapy i przeszłam koło wszystkich. Jade zapytała się czy wszystko okej i po tym jak zapewniłam ją, że idę tylko zapalić wróciła do rozmowy z Niallem. Przecisnęłam się przez tłum i dotarłam do drzwi tarasowych. Wyszłam na zewnątrz i uderzyło mnie chłodne powietrze. Dopiero teraz odczułam, jak w środku było gorąco i głośno. Moja głowa pulsowała od muzyki, którą cały czas słyszałam tak mocno, jakbym stała przy głośnikach. Spojrzałam do góry w niebo. Było już ciemno, bo dochodziła prawie dziesiąta i mogłam zobaczyć świecące gwiazdy. Nie wiedziałam dokładnie, dlaczego zawsze wieczorami patrzyłam w niego i obserwowałam je chociaż przez krótką chwilę, ale lubiłam to robić. Po tym, jak zaczęła boleć mnie szyja rozejrzałam się wokoło. Nie widziałam zbyt dużo ze względu na ciemność, ale zauważyłam siedzącą przy basenie postać. Wpatrywała się we mnie i musiała mnie rozpoznać, ponieważ chwilę później usłyszałam znajomy głos.
- Hey Angel! - zawołał Louis.
Uśmiechnęłam się i podeszłam bliżej. Chłopak przysunął bliżej siebie wolny leżak, na którym mogłam usiąść.
- Co tam? Czemu się nie bawisz? - zapytał.
Przez chwilę bawiłam się palcami, a po chwili zwyczajnie wzruszyłam ramionami.
- Przyszłam zapalić - odpowiedziałam i wyjęłam z kieszeni jeansów paczkę papierosów.
Louis również wziął swoją i po chwili oboje zaciągaliśmy się nikotyną.
- A ty? - zapytałam po chwili.
- Ja co?
- Czemu się nie bawisz? - zauważyłam, że chłopak wyszedł z salonu jakiś czas temu i długo nie wracał, więc może impreza nie kręciła go tak samo jak mnie.
- Nie mam z kim pić i tańczyć - zaśmiał się.
- Ten sam problem - powiedziałam bardziej do siebie.
- Skąd jesteś?
- Seattle, a ty?
- Doncaster, to w Anglii, gdybyś nie wiedziała - chłopak wystawił mi język i oboje się zaśmialiśmy. - Słyszałem, że studiujemy ten sam kierunek.
- Serio? To będzie fajnie mieć kogoś znajomego na zajęciach. Ktoś jeszcze?
- Harry - mój uśmiech natychmiast zgasł, ale nie powiedziałam nic.
Zaciągnęłam się papierosem i pozwoliłam żeby wypełnił moje płuca, po czym wypuściłam przed siebie dym.
- Chodź - powiedział Louis, gdy tylko skończyłam palić. Był miłym chłopakiem i wiedziałam, że mamy ze sobą wiele wspólnego, dzięki czemu będziemy się dobrze dogadywać.
- Gdzie?
- Idziemy się dobrze bawić! - wykrzyknął i pociągnął mnie do środka.
Przeszliśmy przez prowizoryczny parkiet w salonie, a następnie znaleźliśmy się w kuchni. Chłopak wyjął z szafki dwa kieliszki i butelkę kolorowej wódki. Nalał nam alkoholu, który szybko wypiliśmy. Po trzech następnych shotach czułam, jak w moich żyłach płyną procenty. Razem z Louisem śmialiśmy się nawet nie wiedziałam z czego, a po chwili brunet pociągnął mnie za rękę i zaprowadził na parkiet.
- Louis - zaczęłam, kiedy zrozumiałam, co ma zamiar zrobić.
- Co?
- Informuję cię, że nie potrafię tańczyć.
- Umiesz.
Po tym złapał mnie za biodra i zaczęliśmy tańczyć. Nigdy nie lubiłam tańczyć, ale z Louisem mogłam tańczyć cały czas. Oboje ruszaliśmy się w rytm muzyki, a prowizoryczny parkiet był nasz. Szaleliśmy, wygłupialiśmy się, ponieważ byliśmy już trochę pijani, a także nie pasowało nam normalne zachowanie. Nasze ciała ocierały się o siebie, a z twarz nas obojga nie schodził szeroki uśmiech. Po jakimś czasie dołączył do nas Niall z Jade i tańczyliśmy we czwórkę, a później zostałam sama z blondynem. Nie był w tym tak dobry, jak Louis, dlatego głównie się wygłupialiśmy i po prostu skakaliśmy. Piosenki przechodziły z jednej w drugą, a ja nawet nie wiem jak znalazłam się w objęciach Liama, Zayna, Matta i kilku innych chłopaków, prawdopodobnie również członków bractwa.
Kiedy z głośników zaczęły rozbrzmiewać pierwsze bity "Blurred Lines" ktoś złapał mnie za biodra i przyciągnął do siebie. Moje plecy były przy umięśnionej klatce piersiowej, a osoba za mną zaczęła poruszać się w rytm muzyki. Szybko wpasowałam się i tańczyłam razem z chłopakiem, nawet nie wiedząc kim jest. Tańczył w idealnym zsynchronizowaniu z piosenką, a jego ruchy były płynne, dzięki czemu łatwo było nam tańczyć. W pewnym momencie chłopak odwrócił mnie twarzą do siebie, a ja zamarłam. Przede mną stał Harry i patrzył prosto w moje oczy. Chciałam się odsunąć, jednak nie pozwolił mi na to, tylko przyciągnął mnie bliżej siebie. Był ode mnie znacznie wyższy i musiał się mocno schylić żeby coś powiedzieć. Poczułam jego ciepły oddech na szyi, przez co przeszły mnie ciarki.
- Zacznijmy od początku. Jestem Harry - powiedział przy moim uchu.
Zamrugałam kilkakrotnie, ponieważ byłam w szoku. Wzięłam go za dupka i nie zamierzałam nawiązywać z nim jakiegokolwiek kontaktu, podczas gdy on zachowuje się teraz tak miło. Właściwie nie rozumiem siebie samej, dlaczego go starałam się go unikać, kiedy nawet dobrze go nie poznałam. Jestem popieprzona.
- Angela - odpowiedziałam i posłałam brunetowi uśmiech.
Po tym zaczęliśmy dalej tańczyć, a po kilku piosenkach przyszedł do nas Niall.
- Idziemy grać w butelkę! - krzyknął i odszedł nie patrząc za siebie, najwyraźniej oczekując, że pójdziemy za nim.
Szybko zgubiłam go w tłumie tańczących studentów, ale Harry, który górował nad większością, wiedział gdzie iść. Złączył nasze ręce razem i pociągnął mnie za sobą. Byłam zdumiona faktem, jak moja dłoń była mała przy jego ogromnej. Idąc za nim obserwowałam pracę mięśni jego pleców, które były widoczne pod białym T-shirtem. Wyszliśmy z salonu i przeszliśmy do pokoju przy samej kuchni. Harry puścił mnie pierwszą, a następnie zamknął za nami drzwi. Musiał to być zapewne pokój gier sądząc po dwóch konsolach, stole do pingponga, piłkarzykach i tarczy do darta. Na podłodze w kółku siedzieli już Louis, Niall, Jade, Cathy, Matt, Perrie, Zayn i Liam. Były tu jeszcze jakieś dwie nieznane mi dziewczyny oraz dwóch chłopaków, z którymi tańczyłam wcześniej. Usiadłam obok Jade, natomiast Harry zajął miejsce dokładnie naprzeciwko mnie. Walczyliśmy za spojrzenia, więc nawet nie słuchałam o czym rozmawia reszta. Zielone oczy Harry'ego były najpiękniejszymi jakie widziałam, a patrząc w nie zatapiałam się w nich tak głęboki, że miałam wrażenie, że tym samym daję chłopakowi dostęp do mojego umysłu.
- Angela! - Jade szturchnęła mnie ramieniem, przez co zerwałam kontakt wzrokowy z chłopakiem i spojrzałam na swoją koleżankę.
- Co jest?
- Gramy w butelkę na pocałunki, tak jakbyś nie usłyszała - dziewczyna przewróciła oczami. - Co jest między tobą a Styles'em?
- Nie mam pojęcia o czym mówisz. Tańczyliśmy tylko.
- A teraz się na siebie gapicie i nie dociera do was żadne słowo.
Wzruszyłam ramionami i przeniosłam wzrok na Louisa, który chwycił butelkę.
- Wszyscy znają zasady, racja? Całujemy się przez minutę. Ten kto nie chce wykonuje zadanie.
Każdy pokiwał w zrozumieniu głową, po czym chłopak czynił honory i zakręcił butelką. Wylądowała na Perrie, która wstała i spotkała się z Louisem na środku kółka. Całowali się przez równą minutę, a następnie dziewczyna miała swoją kolej. Padło na Matta, który po pocałunku z blondynką trafił na Jade. Jade z kolei całowała się z Lukiem. Po tym chłopak zakręcił butelką, która zatrzymała się na mnie. Wstałam ze swojego miejsca i po tym, jak zostałam przyciągnięta do blondyna Luke złączył nasze usta razem. Nie było w tym nic wielkiego, dlatego po minucie oboje się odsunęliśmy i wzięłam butelkę. Zakręciłam nią, a gdy przestała się kręcić zatrzymała się na Louisie. Brunet podszedł do mnie i przykucnął nade mną. Całowaliśmy się minutę tak, jak reszta, jednak Louis był w tym dobry i pogłębił pocałunek. Po tym, jak się odsunęliśmy chłopak puścił mi oczko, a następnie oboje się zaśmialiśmy. Tommo wrócił na swoje miejsce i zakręcił butelką.
- Kurwa, nie! - wykrzyknął Harry, kiedy butelka zakręcona przez Sama zatrzymała się na nim. Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem, ponieważ to był pierwszy przypadek tutaj żeby ktoś całował osobę tej samej płci. Sam również nie był zadowolony z tej opcji, dlatego postanowił wymyślić Harry'emu zadanie.
- Masz dwa dni żeby przespać się z kimś z tego grona.
Posłałam Jade spojrzenie. Obie uważałyśmy to za głupie, ale właściwie czego można oczekiwać od męskiego bractwa. Wiedziałyśmy, że nawet jeśli część z nich jest tutaj zaledwie tydzień pieprzyła więcej dziewczyn niż my razem znałyśmy. Zobaczyłam, jak Megan i druga dziewczyna, której imienia nie pamiętałam unoszą kąciki ust ku górze, mając nadzieję, że to na nie padnie. Żenada.
- Okej - odpowiedział Harry i nawiązał ze mną kontakt wzrokowy.
Zanim spojrzałam w innym kierunku niż chłopak zauważyłam, jak oblizuje językiem dolną wargę i ją przygryza. Brunet wziął butelkę i zakręcił nią mocno. Kręciła się długo, a ja przez ten cały czas zastanawiałam się na kogo padnie. Jeśli głupi ma szczęście, to muszę być niewiarygodnie mądrą, ponieważ butelka zatrzymała się idealnie przede mną. Zobaczyłam pełen satysfakcji uśmiech Harry'ego, który już czekał na środku. Przewróciłam oczami i wstałam ze swojego miejsca. Zbliżyłam się do chłopaka, który chwilę później złączył nasze usta razem.
Nie wiedziałam czemu chciałam go unikać. Jedna strona mnie wiedziała, że jest dupkiem, z kolei druga mówiła mi, że tak naprawdę jest świetną osobą, do której powinnam się zbliżyć. Irytowali mnie ludzie, którzy byli pewni siebie, a wczorajsze zachowanie Harry'ego sprawiło, że tak o nim myślę, więc prawdopodobnie dlatego go nie lubię. Nie chciałam przyznać się przed samą sobą, ale pociągał mnie mimo wszystko, nie tylko wyglądem, ale nawet tą swoją pieprzoną postawą. Zamieniłam z nim zaledwie kilka słów, z czego ponad połowa nie należała do tych, gdzie zawiera się miłe znajomości, jednak chciałam więcej. Ale nawet jeśli chciałam, mój instynkt samozachowawczy wolał tego unikać, jako że raz tego doświadczyłam i nie chciałam żałować po raz drugi konsekwencji podobnej sytuacji.
Usta Harry'ego napierały na moje i niechętnie musiałam mu oddać to, że całował nieziemsko. Jego ręce były na moich biodrach, a ja zanim zdążyłam się opanować wplątałam palce w jego miękkie kręcone włosy. Poczułam, jak Harry muska językiem moją dolną wargę, a następnie łączy go z moim, tym samym pogłębiając pocałunek jeszcze bardziej. Czułam gorąco wypełniające moje policzki i całe ciało, ponieważ to było dobre. Jedna ręka Harry'ego powędrowała w górę do mojej piersi, a druga ścisnęła mój tyłek i dokładnie zanim chłopak mógł zrobić coś więcej, Matt krzyknął, że minęło już półtorej minuty. Odsunęłam się od bruneta, który wciąż trzymał mnie w pasie i nie chciał tego przerywać. Jego zielone oczy, które przybrały ciemniejszy odcień były błyszczące i pełne pożądania, jednak nie zamierzałam mu ulegać.
- Nie licz na to, Styles - powiedziałam i wróciłam na swoje miejsce.



_______________

Każdy komentarz zachęca mnie do dalszego pisania (